Rozmawialiśmy z osobami mieszkającymi w domach pomocy społecznej, w kryzysie bezdomności, borykającymi się z trudnościami finansowymi, pracującymi bez umowy o pracę. Teraz chcemy przybliżyć ich perspektywę.
Osoby w kryzysie bezdomności w miastach codziennie przemierzają duże odległości, odwiedzają wiele miejsc: jadłodajnie, noclegownie, pralnie, łaźnie, biblioteki, galerie, kościoły i wiele innych. Żeby się tam dostać, długie godziny spędzają w transporcie publicznym. By otrzymać żywność, muszą stać w długich kolejkach. Każdego dnia spotykają setki osób w zatłoczonych przestrzeniach.
Mężczyzna, z którym rozmawialiśmy, mówił, że najważniejszymi problemami są: brak dostępu do zdrowej żywności i palenie. Powiedział:
„Organizm, by zwalczać infekcje, potrzebuje energii i zdrowej żywności, takiej jak marchew, czosnek, cebula, miód, inne owoce i warzywa, a ja mogę spróbować jabłek tylko w ATD. […] Obecnie zamiast zupy rozdawane są konserwy. […] W konserwach jest mało witamin, ludzie mają osłabione organizmy paleniem i nie mogą przeciwdziałać infekcjom”.
„Ludzie ubodzy, których nie stać na papierosy, często dopalają znalezione papierosy po innych osobach. Mają kontakt z filtrami, których używali inni”. Jest to dla nich niebezpieczne pod kątem ryzyka zakażenia infekcjami, w tym koronawirusem.
„Jeśli ktoś [w noclegowni] będzie miał gorączkę, trzeba będzie dzwonić na pogotowie. Ludzie umrą, bo nikt im nie pomoże. Lekarze uliczni [z organizacji pomagających bezdomnym] pomagają tylko tymi lekami, które mają, a nie tymi, które są potrzebne. Często leki są przeterminowane. Jeśli ktoś zachoruje, to kwarantanna będzie na całą noclegownię, gdzie nocuje 100 osób, 50 osób na salę. A co ze wszystkimi robić? Wiele osób może umrzeć. Przeżyją ci, którzy mają największą odporność”.
Opowiedział też, że w jednej z warszawskich noclegowni jeszcze 2 tygodnie temu pościel nie była zmieniana nawet przed 10 dni. „Ponad 100 osób spało w brudnych pościelach. Teraz dają czystą pościel nowym osobom na 14 dni”. Jest to maksymalny czas, przez który można nocować w jednej placówce, potem trzeba znaleźć sobie inne miejsce i dopiero po przerwie można wrócić.
Zamknięcie miejsc publicznych odbija swoje piętno na osobach w kryzie bezdomności. Mężczyzna, z którym rozmawialiśmy, powiedział: „Wcześniej dnie spędzałem w bibliotekach, teraz są zamknięte. Normalnie zostawiłbym torby w bibliotece, teraz muszę je nosić ze sobą”.
W bardzo trudnej sytuacji są obecnie osoby pracujące bez umowy o pracę – na umowach zlecenie, o dzieło lub na czarno. Często słyszymy od ludzi, że z powodu epidemii koronawirusa zostali pozbawieni możliwości pracy, co jest dla nich równoznaczne z brakiem przychodów, a w konsekwencji brakiem środków do życia. Niezwykle dotkliwa jest dla nich perspektywa braku wypłaty za dwa tygodnia. Wiele z nich martwi się, za co będą żyć, jeśli aktualna sytuacja potrwa dłużej.
Jedna z osób, z którymi rozmawialiśmy powiedziała:
„Pracuję, rozdając ulotki. Możliwe, że interes będzie zamknięty, a wtedy nie będę miał pieniędzy. Dodatkowo zamknięcie w czterech ścianach i mniejszy kontakt z ludźmi wpływają na mnie depresyjnie”.
Duży niepokój w związku z obecną sytuacja na świecie odczuwają również osoby mieszkające w domach pomocy społecznej. Zastosowane są tam nowe środki ostrożności w celu ochrony ludzi z grupy wysokiego ryzyka. Jaki to ma na nich wpływ? Jedna z mieszkanek powiedziała:
„Wczoraj ogłoszono, że nikomu nie wolno wychodzić ani przyjmować gości, do odwołania. Może to potrwać miesiąc, nie wiem, żadnych terminów nie podawali. Nie mogę nawet zrobić zakupów. Nie narzekam, rozumiem, że to dla bezpieczeństwa naszego i innych. Zdaję sobie sprawę z powagi chwili, ale bardzo źle się czuje psychicznie, inni też. Są tacy, którzy leżą i dla nich jest obojętne, czy mogą wychodzić, bo i tak nie wychodzą, ale ja jestem mobilna i dla mnie to jest problem, kiedy nie mogę nawet wyjść na spacer. Nie wiadomo, ile to może potrwać. Teraz to jest początek i ktoś jeszcze może pomóc, ale nie wiadomo, czy potem się nie znudzą, a ja i osoby w podobnej sytuacji będą potrzebować pomocy ciągle. Dysponujemy za małymi funduszami, by stać nas było na dopłacanie za dostawę przy zakupach online”.
Mieszkaniec innego domu pomocy społecznej również mówił o tym, że dużym problemem jest dla niego zakaz wychodzenia na zewnątrz z powodu kwarantanny. Miał w planach załatwianie spraw urzędowych, a teraz martwi się, kiedy będzie mógł to zrobić. „Jestem nauczony chodzić cały czas po mieście. Teraz muszę wynajdować sobie zajęcia”.
Add a Comment